Kamienne kwiaty pustyni – natura rzeźbi w piasku
Na pierwszy rzut oka wyglądają jak dzieło jakiegoś szalonego pustynnego artysty. Starannie ułożone płatki kryształów gipsu lub barytu, zupełnie jak w prawdziwym kwiecie – tylko że z kamienia. Pustynne róże to jedno z najbardziej niezwykłych dzieł natury, które potrafi rosnąć bez wody. Dosłownie.
Mojego pierwszego spotkania z pustynną różą nigdy nie zapomnę. Był upalny dzień w Tunezji, gdy mój przewodnik nagle przystanął i wskazał na coś, co wyglądało jak zwykły pagórek piasku. Po kilku delikatnych ruchach dłoni ukazał się prawdziwy skarb – różowy, półprzezroczysty kryształ o średnicy około 15 cm, którego płatki układały się w idealną spiralę.
Geologiczna kuchnia: przepis na pustynną różę
Powstawanie tych struktur to jak gotowanie wykwintnej potrawy – potrzeba precyzyjnych proporcji składników i odpowiedniego czasu. Podstawą jest oczywiście woda gruntowa bogata w minerały, ale to dopiero początek. Temperatura musi być wysoka (co na pustyni akurat nie stanowi problemu), a proces parowania – powolny. Najciekawsze jest to, że każda róża nosi w sobie historię miejsca, w którym powstała.
Weźmy na przykład te z Maroka – ich charakterystyczny czerwony odcień pochodzi od tlenków żelaza obecnych w lokalnych piaskach. Z kolei białe, niemal przezroczyste okazy z Egiptu zawdzięczają swój wygląd szczególnie czystemu gipsowi. Prawdziwymi gigantami w tej rodzinie są jednak barytowe róże z USA, niektóre osiągające wagę dorosłego psa!
Niewidzialni lokatorzy kamiennych kwiatów
Kiedy przyjrzymy się pustynnej róży pod mikroskopem, okazuje się, że wcale nie jest tak martwa, jak mogłoby się wydawać. Jej porowate struktury to prawdziwe mikromieszkania dla całej armii drobnych organizmów. Badacze z Uniwersytetu w Kairze znaleźli w nich kilkanaście gatunków mikroskopijnych grzybów i bakterii, które potrafią przetrwać dzięki wilgoci zatrzymywanej w kryształach.
Ale to nie wszystko. W Algierii obserwowano małe jaszczurki z gatunku Acanthodactylus, które nauczyły się wykorzystywać nagrzane płatki róż do termoregulacji. Robią to tak sprytnie, że potrafią uniknąć oparzeń, przemieszczając się między chłodniejszymi i cieplejszymi częściami struktury. Natura nigdy nie przestaje zaskakiwać!
Polowanie na kryształowe skarby
Prawdziwi poszukiwacze pustynnych róż to zwykle ludzie z ogromną cierpliwością i… grubą skórą na dłoniach. Hassan, którego poznałam w Maroku, opowiadał, że najlepsze okazy znajduje się po burzach piaskowych, kiedy wiatr odsłania nowe warstwy piasku. To jak szukanie diamentów, tylko że nasze skarby rodzi sama pustynia – mówił, pokazując mi swój ostatni łup: niebieskawą różę wielkości spodka do kawy.
Warto jednak pamiętać, że w wielu krajach zbieranie tych formacji jest regulowane prawem. Na przykład w Algierii potrzebne są specjalne pozwolenia, a w niektórych rejonach USA całkowicie zakazano ich zbierania. Zresztą sami poszukiwacze przyznają, że najpiękniejsze okazy powinny pozostać tam, gdzie je natura umieściła – w końcu będą potrzebne następnym pokoleniom badaczy i miłośników przyrody.
Gdy następnym razem zobaczysz pustynną różę w muzeum mineralogicznym albo u kolekcjonera, spróbuj wyobrazić sobie jej podróż – od podziemnych wód przez tysiące lat krystalizacji po czyjeś ręce, które ją wydobyły. Te niezwykłe twory natury są jak żywe skamieniałości, które wciąż mają nam wiele do powiedzenia o przeszłości naszej planety. A może i o jej przyszłości – ostatnie badania sugerują, że analiza składu pustynnych róż może pomóc w śledzeniu zmian klimatycznych na przestrzeni wieków.